Do wiosny jeszcze daleko ,zime mamy prawie zadna , bo temperatury plusowe i sniegu tez nie ma .Jak juz wczesniej pisalam, mam w domu karton rzeczy pokrojonych, przymierzonych i z roznych powodow nieukonczonych.Powoli je szyje, byc moze sie do czegos przydadza, gdy zrobi sie cieplej.Tym razem padlo na lososiowy zakiet i spodniczke.
Material, to zakupiony kilka lat temu nurek (nazwa tkaniny) w internetowym sklepie.Nie mialam pomyslu ,co z niego uszyc i w koncu wybor padl na zakiet z gotowych wykrojow VOGUE.
Okazalo sie, ze wykroj jest za duzy i tkanina dziwnie sie rozciaga . Zakiet wyszedl na slonia.Tak wiec slon powedrowal do pudla.Odlezal swoje i kilka dni temu reanimowalam go.Dopasowalam w miare mozliwosci , doszylam do niego spodniczke na podszewce i tak powstal kolejny ciuszek na wiosne.
Poniewaz tkanina jest w kolorze lososiowym, to swietnie komponuje sie z rdzawym brazem.Torebke mam w tym kolorze ale buty?? cos pomysle,moze bez jasny.Tak wiec trzeba bedzie je kupic.Tutaj na manekinie jest sama spodniczka.Uszylam ja z czterech klinow.Jest dopasowana na biodrach a dolem tworzy dosc pokazna litere A , i juz wiem, ze to kolejny , sprawdzony fason spodnicy, ktora na mnie dobrze wyglada.
Moge ja ubrac np. do kaszmirowego polgolfa.
Nawet z bliska nie moge uchwycic koloru tkaniny.
Ponizej zapiecie.Te guziki to atrapa.Nie mozna bylo zrobic dziurek na maszynie ,poniewaz tkanina byla oporna i transporter wogole jej nie przesuwal, zwyczajnie stal w miejscu.
Ucieklam sie do starego, wyprobowanego sposobu zapiecia na zatrzaski.
Podszewka w spodnicy podszyta jest recznie.W ten sposob zrobila sie bardzo lekka.
A pasek wylamowalam, jak zawsze.
Mysle, ze bede go nosic.
Pozdrawiam Was milo.)