Nic tak nie umila nam czasu spedzonego w domu jak jego wnetrze, dekoracje i kolory, ktorymi sie otaczamy.A jezeli dodamy do tych dekoracji zywe kwiaty , zapachy(swiece czy kadzidelka),ksiazki i "niezbedniki,"to jesienna,ponura aura nas nie dopadnie.Ostatnio niewiele czasu poswiecilam na szycie ubran, bo mam ich naprawde duzo.Skupilam sie na dekoracjach wokol siebie.Duzo podrozowalam to tu, to tam.Zwiedzalam rowniez Wieden, zagladajac w przerozne katy i kaciki.To z nich czerpalam inspiracje.Uszylam wiec narzute w barwach jesieni, kilka poduszek i "podlokietniki".Podlokietnikami nazywam male poduszki, ktorymi wypelniam luki pod lokciami badz za plecami ,gdy czytam ksiazki, badz przegladam albumy czy magazyny modowe.Wszystkie powstaly z tkanin William Morris, czyli najlepsze z najlepszych gatunkowo .Nakladki na stolik kawowy i stolek uszyte sa z bordowego weluru, wykonczone zlocona, koronkowa tasma.W centralnym ich miejscu naszylam hafciki kiedys tam upolowane , slynne Petit Point.Chwosty widoczne przy serwecie sa doszyte do obrusa , ktory juz znacie,a ktory uszyty jest z tkaniny Toile de Jouy (wymowa: tual de żui) w scenki rodzajowe. Ten kacik w moim domu juz znacie, ale teraz ma on inna odslone.Niby nic nowego, ale wszystko jest nowe.
Wprawdzie te dekoracje powstaly juz jakis czas temu , zdjecia rowniez, ale nie bylo czasu, by sie nimi z Wami podzielic.Tak wiec zapraszam .
Te poduszki ponizej uszylam z weluru, ktory powstal w okresie Art Deco.
To sa wlasnie moje podlokietniki.(4 sztuki).
Pozdrawiam.)